Kursu Animacji Modlitwy Charyzmatycznej w Gostyniu

Wiem, że Bóg dał prowadzącym poznanie, ze obdarzy na kursie nadzieją. Czuję ją w sercu i oby nigdy nie zgasła. Oprócz tego-było mi bardzo ciężko- jest lepiej. Chwała Panu!


Kurs ten był dla mnie doświadczeniem głębokiej modlitwy. Modlitwy w pełnej wolności i pokoju. Modlitwy bogatej w uwielbienie i wsłuchanie się w Słowo. Modlitwy, która wypełnia potężną siłą. Modlitwy pokonującej bariery. Podczas kursu wreszcie nauczyłam się modlić za osoby wywołujące we mnie negatywne emocje. Zostałam wypełniona pokojem i mocą. Nowym doświadczeniem stała się dla mnie modlitwa językami, która stała się dla mnie niezwykłym sposobem uwielbienia Boga. A teraz ubogacona siłą Bożą mknę do przodu J
Agnieszka

To był dobry czas. Nie żałuję, że „straciłem” weekend J

Ostatnio zdałem sobie sprawę z tego, że Bóg powołuje mnie (wszystkich) do korzystania z obietnicy charyzmatów. Po wysłuchaniu konferencji na YouTube Marcina Zielińskiego, żeby pogłębiać relacje z Bogiem w celu głoszenia z mocą, przyszliście mi z pomocą. Na pewno skorzystam ze wskazówek dotyczących modlitwy osobistej. Dzięki wam dostałem konkretne (a chłopy lubią konkrety J ) narzędzie do pracy i wiem, że teraz ode mnie zależy czy będą się działy rzeczy wielkie, czy też zmarnotrawię to wszystko.

Dzięki za ten czas!

Jak to mawia ojciec Rydzyk: Alleluja i do przodu! :D

Jurek W.


Wielokrotnie słyszałam, by pozwolić sobie na wejście do wody i pełne zanurzenie, czyli obmycie; aczkolwiek dopiero tu i teraz na tym kursie to do mnie dotarło, czyli zwyczajnie: usłyszałam.

Agnieszka


Dzięki tym rekolekcjom pierwszy raz w życiu usłyszałam jak Bóg mówi do mnie. Trochę nie dowierzałam, więc Bóg posłał osobę, która to potwierdziła. Chwała Panu!

Moje serce radowało się, paliło w Panu. Taką miłością mnie otoczył. Już dziś dziękuję Mu, za wszystko co dla mnie zrobił, a zrobił wiele. Dostałam jeszcze jako potwierdzenie. Kocham Cię Jezu!

Daj Boże rozeznać mi Twe dary. Nie wiem, czy jest to dar języków więc proszę o modlitwę, zaczęłam mówić, ale… to było niesamowite. Bóg zapłać.

Michalina


Mam problem z modlitwą osobistą. Chciałbym zapragnąć modlitwy tak, jak się pragnie w życiu wielu innych rzeczy. Czuję pragnienie życia „pełnią życia” i pragnienie Nieba (wszystkiego co się za tym słowem kryje) dla siebie i innych oraz pragnienie ewangelizowania. Na kursie zrozumiałem, że:

- ewangelizacja bez mojej modlitwy nie ma większego sensu,

- moja modlitwa osobista może się zmienić dzięki wskazówkom prowadzących kurs,

- modlitwa ó spotkanie z Bogiem = przyjacielem

Michał


Przyszedłem na kurs bez jakiś specjalnych oczekiwań, ale podświadomie wiedziałem, że będzie to dobry czas. Czas poświęcony wyjątkowej sprawie. I tak się stało. Był to czas działania Boga w moim sercu. Był to czas szczególnej modlitwy, czas nawiązywania relacji z Jezusem. Był to czas błogosławiony.

Leszek

 

Na kurs trafiłem przypadkiem trochę, zobaczyłem wydarzenie na FB i dzień przed się zapisałem nie wiedząc właściwie o czym będzie. Ale miałem poczucie, że potrzebuję czegoś co by mnie umocniło. Byłem świeżo po Lednicy, gdzie postanowiłem realnie skończyć z pewnymi grzechami zupełnie niespodziewanie. Jednak wciąż nie dawało mi spokoju skończenie z alkoholem, nie czułem się na siłach, ani potrzeby rezygnowania z niego, mimo, że pociągał mnie do innych grzechów. Jakby nie patrzeć, dalej o tym myślę, moi znajomi może byliby w stanie to zaakceptować, ale ja sam nie mam tyle siły żeby odmawiać. Wiem, że z Jezusem wiele jest możliwe, pokonałem już parę ciężkich „przyzwyczajeń” prawie z dnia na dzień. Na rekolekcjach czułem bliskość Boga, nie był to mój pierwszy raz, kiedyś zanim znowu upadłem miałem piękną relację.


Miałem „wizję” - czułem jakby Bóg w światłości stanął przy mnie i przytulił, jak taki Ojciec troskliwy pocieszał i zapewniał, że mnie nie opuści, co bym nie zrobił walczył o mnie. Przy modlitwie wstawienniczej miałem spoczynek, już wcześniej podczas modlitw bardzo chciałem żeby mnie ogarnął, ale nie chciałem paść tak na krzesła. Leżąc czułem ciężkie, bezwładne ciało i miałem wrażenie że nie jestem do niego przywiązany, nie ogranicza mnie.


W ostatnim dniu widziałem siebie idącego po łące (możliwe, że sam chciałem to zobaczyć, ale bardzo mnie to poruszyło –lubię wyobrażać sobie Boga tak realnie), która kończyła się przepaścią we mgle, obok szła droga – odniosłem wrażenie, że ja chcę po swojemu iść przez życie, być oddanym Bogu, ale z kumplami, wiadomo. I wtedy widziałem postać, która próbowała mnie zatrzymać, ale nie mogła tego zrobić wbrew mnie. Dopiero już daleko materialnie mnie pociąga powrotem na drogę, a właściwie ja na nią wskakuję. Jednocześnie zaraz po moich myślach o powrocie , o drodze życia, prowadząca modlitwę to mówiła.


Zawsze czuję rozdarcie między tym co przeżywam na modlitwie, a tym co znajduje się w codziennym życiu. Teraz, jak nigdy  brakuje mi wspólnoty – ludzi, którzy pociągaliby mnie ku dobru, a nie złu.